Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/214

Ta strona została przepisana.
—   212   —

klatkowy salon do siadywania, popijania, gry w bridge’a. W jednym tylko rogu parterowego domu miał pan Robert swój pokój sypialny, ten sam podobno, z którego jego prapradziad wybrał się na odsiecz Wiednia z królem Janem III. Pokój był dziś urządzony nowożytnie i sybarytycznie, tylko obok miał tak zwaną „zbrojownię“ ze zbiorem pancerzy, hełmów, starej broni palnej i siecznej różnego gatunku, niezupełnie sprawdzonej autentyczności.
Gość i gospodarz przysiedli w długiej, wąskiej komnacie, zwanej „pokojem codziennym“, gdzie skupiały się najobficiej zabytki dworu w Radogoszczy: od sięgających końca XVII-go wieku aż do dagerotypów, albumów i fatałaszek z przeszłego wieku. Nie brakło też portretów obecnego władcy, Roberta, w fantastycznych mundurach i przebraniach, konno lub pieszo; jeden był nawet w rodzaju apoteozy, otoczonej emblematami, jak oto: herby, chorągwie, armaty, buńczuki, pługi, sierpy i kosy, łan zboża, konie i krowy. Artysta wyobrazić chciał duszę Roberta w jej przemianach metapsychicznych, od wspomnień z pod Wiednia aż do cichej pracy na roli.
Skumin czuł się w tym pokoju doskonale, gdyż obok dziwactw, które przyniosło tu każde pokolenie, znajdowały się i dzieła sztuki, i świadectwa starej kultury. Zabłąkany między obojętne „holendry“, wisiał tam na ścianie śliczny obrazek Norblina — ogród z drobnemi figurkami. W oszklonej szafce znalazł Jan, obok zwykłej w każdym polskim dworze porcelany saskiej, talerz bejwederski ze słynnego serwisu dla