Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/220

Ta strona została przepisana.
—   218   —

Ta nieczułość da się rozczulić, ale kiedy? — Tymczasem jest na mnie obrażona za moje grzechy... No, dobrze — winien jestem, żałuję, obiecuję poprawę, ale rozgrzesz mnie przecie, bądź miłosierna. — Najgorsze to, że się nie mogę przed nią wyspowiadać z całą szczerością...
Pomimo, że sytuacja pozostawała niezmieniona, Skumin czuł pewien przypływ optymizmu, znajdując się w jej domu. I pomimo, że ją pomawiał o nieczułość, sam zapach jej pokoju napełniał go szczęściem fizycznem nieporównanem.