Dosia nie powróciła do Radogoszczy nazajutrz, ani nie podała o sobie wiadomości, kiedy wróci.
„Wuj Ambroży bardzo chory. Przeziębił się fatalnie, jadąc temi dniami otwartym samochodem cudzym, za cudzemi też, naturalnie, interesami. Odrazu po powrocie do Gdecza dostał silnej gorączki, dochodzącej do 40 stopni. Jest to zapewne ta „grypa“, grasująca dziś wszędzie. Lekarze boją się komplikacji z płucami“.
Była to suma wiadomości, które Dosia zatelefonowała do ojca. Podziałały one przygnębiająco na Jana, nie uradowały też Roberta. Ale Robert zasadniczo nie lubił się martwić; nazywał to swoje usposobienie sprężystością charakteru.
— Wiesz co, Janku? Zamiast tutaj czekać bezradnie na biuletyny o chorobie Ambrożego, zaproponuję ci jedną ekspedycję. Jutro jest 8 grudnia, imieniny Muki Golanczewskiej. U Golanczewskich w Topielnie będzie z pewnością sporo gości, bo u nich tam zawsze pełno. Choć Topielno nie o miedzę z nami, mamy dojazd koleją doskonały: i my, i oni blisko