Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/294

Ta strona została przepisana.




XXII.

Na czwarty dzień po balu, w rozpoczętym już Wielkim Poście, Resursa była jeszcze rojna. Dzisiaj przybył jej nadzwyczajny materjał do żywych rozpraw: świeżo odbyty pojedynek Skumina z Bobrkowskim. Odbył się bardzo tajemnie i opodal od Poznania, tem bardziej więc podniecał ciekawość i gorączkował wywiady ludzi głodnych sensacji. Pojedynek w rozważnej, realnej i spokojnie czynnej ziemi Poznańskiej był już sam przez się zdarzeniem nadzwyczajnem.
Pomimo czynnych kilku stolików bridge’a, niektórzy zawodowi gracze i wujaszkowie ojczyzny zasiedli w pierwszym pokoju od wejścia, oczekując autentycznych depesz o pojedynku. Bez ich rady obeszły się zatargi i układy wstępne, bez ich udziału rozegrał się dramat. Mieli o tem wszystkiem mętne dopiero powiadomienia.
— Czy wiecie przynajmniej, kto reżyserował tę głupią sprawę? Jacy byli świadkowie? — rzucił zapytanie Chwalibowski.
Odpowiedział szambelan Starzyński: