— Bobrkowskiemu sekundował jakiś major rezerwy ze służby austrjackiej, Holtz czy Klotz, i Wacław Klonowski. Skumin miał właściwie jednego sekundanta, senatora Chaleckiego, a na placu dwóch jego zastępców, Inusia i Bolesia — naszych.
— Właśnie! — podchwycił Chwalibowski — podarł się Litwin z Galicjaninem, nabrali sobie na świadków ludzi nam obcych; dwóch tylko naszych w to się zamieszało. Ci panowie z innych dzielnic urządzają u nas awantury.
— Dajżesz pokój — zestrofował go Maciej Golanczewski. — Posprzeczali się Polacy i każdy dobrał sobie sekundantów ze swoich znajomych.
— Co w tem najoryginalniejsze — rzekł Bronisz — to wystąpienie senatora Chaleckiego w roli sekundanta.
— Przyjaciel odwieczny rodziny Skuminów — objaśniał Golanczewski.
— Tak, ale wmieszanie do sprawy poważnego starca świadczy, że sprawa nie była tak błaha, jak opowiadają.
— Z pewnością poszło o pannę Tolibowską. Ta dzika kokietka coś znowu nabroiła — odezwał się po swojemu złośliwy Chwalibowski.
— Niema o niej żadnej wzmianki w protokóle pojedynku; mówił mi jeden z senkundantów — bronił Dosi pogodny Golanczewski.
— Cóż to dowodzi! — ale w zatargu duelantów musiała grać rolę. Obaj się o nią ubiegali, a przed balem nie byli nawet znajomi.
Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/295
Ta strona została przepisana.
— 293 —