— Naprzykład o jakich?
— Naprzykład o tem, o czem chciałam pomówić z tobą wtedy w parku, w nocy — tylko nam czasu zabrakło (uśmiechnęła się zalotnie) — pamiętasz?
— Cośmy mówili, pamiętam co do joty i na zawsze. Ale co mi dopiero chciałaś powiedzieć?... daruj...
— Więc chciałam poddać pod twoją krytykę jedną teorję Berty Canevari.
— Ach, tej Berty? — skrzywił się Skumin.
— Nie lubisz jej? — tem lepiej. Jednak to kobieta myśląca i rozumna. Twierdzi ona, że emancypacja doprowadziła już kobietę do zupełnego równouprawnienia. Kobieta rozporządza sobą tak samo, jak mężczyzna; nie może być czyjąś, ani cudzą. Zatem i żona może mieć oprócz męża — przyjaciela.
— To jest: kochanka? — rzekł Skumin.
— Ja tak samo ją zapytałam. Odpowiedziała, że niekoniecznie. Tylko ma prawo obrać sobie innego mężczyznę na powiernika myśli, o których mąż może nie wiedzieć.
— Może i kilku sobie dobrać takich — dodał Jan sarkastycznie — spodziewam się tej konsekwencji po filozofji pani Canevari.
— Ja też niebardzo wierzę w poprawność jej obyczajów. Ale, pominąwszy ją, czyż teorja nie jest do zastosowania przez ludzi wyższego gatunku? Czyż naprzykład ja z tobą nie mam prawa być w wyjątkowej przyjaźni, nie ubliżając moim zobowiązaniom, kontraktom, czy jak to tam nazwać?
Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/56
Ta strona została przepisana.
— 54 —