Wyjazd Skumina zapowiedziany został na sobotę wczesnym rankiem. Wyjazd był zdarzeniem tak pospolitem w Gdeczu, że nikt się nim nie przejmował w pałacu, zwłaszcza, że według wersji oficjalnej Skumin miał niebawem powrócić. Dano zarządzenie do kuchni i do garażu, aby śniadanie i samochód do odwiezienia na stację kolei były gotowe wcześnie.
Dwoje tylko ludzi oczekiwało tego wyjazdu ze wzruszeniem dramatycznem: Jan i Wercia.
On, chociaż powziął postanowienie twarde i nieodwołalne, nie miał tego poczucia bohaterstwa, które czasem bywa osłodą trudnych zwycięstw nad samym sobą. Uciekał od kobiety bardzo miłej, wybitnie pięknej, której czar zmysłowy już poczuł niechybnie, oddalał się od niej z powodu nakazów honoru i obowiązków przyjaźni z jej mężem. Ale zarazem gasił zapał, który ona okazywała dla jego umysłu, serca i męskiej urody... Obrażał nawet jej piękność, która zdawała się pełną łaskawości dla niego. Piękność jej promieniowała w tych dniach ostatnich fluidem przej-