znajdują się i gdzieindziej, poza ramami waszej organizacyi. Cóż ma właściwie wspólnego stowarzyszenie pracy kulturalnej z wyborami do Wielkiej Rady?
— Stowarzyszenie jest... jest... do wszystkiego, wołał pan Apolinary, rozpościerając ręce w poszukiwaniu wyrazu.
— Chce pan powiedzieć: uniwersalne?
— Jak pan rzekłeś: uniwersalne.
Pan Wapowski postąpił znowu kilkanaście kroków w milczeniu. Potem odezwał się do płomiennie patrzącego delegata:
— Przyznać wam trzeba, że pierwsi tę kwestyę podjęliście i zorganizowali na szerszą skalę.
— Pierwsi — i ostatni! — zawołał pan Apolinary, wielkiem cięciem przez powietrze zabijając wszelkie inne niepowołane stronnictwa, organizacye — i wątpliwości.
Wapowski zatrzymał się w przechadzce i stanął naprzeciw ziejącego ogniem Apolinarego:
— Panie delegacie! trochę zbyt absolutnie...
Ale delegat już nic nie uwzględniał.
— Absolutnie, dobrodzieju mój, solidarnie, kupą do celu — i basta.
I podparł się oburącz pod boki, tytanicznie.
Nie był to już ów Apolinary, polityk domowy, szukający na swej werendzie rozwiązania algebraicznych znaków stronnictw, mdły w gorliwości, chwiejny w pomysłach dla dobra ogółu, wieśniak
Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/124
Ta strona została przepisana.
— 118 —