Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/168

Ta strona została przepisana.
—   162   —

pierwszej stronie te słowa kreślone., ręką pana Apolinarego:
«Kiedym był jeszcze małym...«
Ale nic więcej.
A na wsi gorzał złoty sierpień, błyskał kosami po nieprzejrzanych łanach, barwił się pstrymi ubiorami pochylonych kobiet, marzył przeciągłą ich pieśnią kierowaną przez suche bębenki polnych koników. Aż zaległ pogodną ciszą i przeczuciem jesieni. Z pól zeszły pracowite tłoki i bandosy, zostawiając po sobie pękate sterty poszyte sprawnemi dłońmi ludu, który nie odmówił, po dawnemu, sił swoich przy zebraniu obfitego plonu ziemi, mimo obce zakusy, aby te bogactwa przepadły na korzyść teoryi.
A na szerokim świecie tam milkły żarłoczne armaty, tu trzaskały wciąż jeszcze zjadliwe bomby, zaś przez rozwłóczone dymy pobojowisk płynęły kojące dźwięki doniosłych reform, obietnice jaśniejszej przyszłości.
Tylko nic się nie działo tak, jak zapowiadał komitet.