Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/35

Ta strona została przepisana.
—   29   —

rzyszony żywić może tę ambicyę. A zwłaszcza tak wybitny, jak pan... Bo nie wątpię już, że zechcesz pan do nas przystąpić w charakterze delegata?... Należy się to krajowi od szanownego pana... A tu są niektóre publikacye — dla bliższego wniknięcia w nasz program.
Wydobywszy z kieszeni paczkę drukowanych świstków, dawał je kolejno panu Apolinaremu.
— To dla kolegi.
Apolinary ukłonił się.
— To dla ludu.
Apolinary pokiwał protekcyonalnie głową.
— To na przyszłość!
Apolinary przyjął do łona swego papier z namaszczeniem już niemal kapłańskiem.
Rozmowa przybierała charakter poufny, koleżeński. Nowy adept czuł się coraz bardziej zrzeszonym, zsolidaryzowanem, powołanym. Chodziło już tylko o drobne szczegóły: o to, co właściwie w chwili obecnej czynić wypada. Te zaś instrukcye miały przyjść niebawem z Warszawy.
— Czy pocztą? — pytał rozpłomieniony Apolinary.
— Pocztą otrzymasz kolega tylko zaproszenie na kawę. A ta kawa! — mówił pan Hyc, wznosząc tajemniczo palec wskazujący.
— Rozumiem.
Akt użyteczności publicznej był dokonany: pan