Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/55

Ta strona została przepisana.
—   49   —

bawem podpiszemy. Nie ociągajmy się. Dostojny mistrz oczekuje na nas. Jego to dłoni sądzono dzisiaj policzyć głowy wiernych synów tej ziemi!
Ruszono z miejsc tłumnie. Nawet niewierny Tomasz, skruszony płomienistem przemówieniem o solidarności, abdykował i okazał gotowość pójść za kupą. Tylko ów pan żółciowy powstał i poprosił o głos:
— Pozwalam sobie tuszyć, żem wiernym i starszym od wielu synem tej ziemi, a jednak głowy mojej nikt nie nagnie do takiej lub owakiej akcyi, póki ta głowa do tejże akcyi przez namysł i sumienie własne nie zostanie przekonana. Widzę, że śpieszno panom, aż nadto. Nie wdaję się więc w roztrząsanie potrzeby i stosowności proponowanego aktu. Oświadczam się tylko stanowczo przeciwko ryczałtowemu głosowaniu przez tak lub nie w materyach więcej niż wątpliwych. Z tej wychodząc zasady, rzeczonego aktu nie podpiszę.
Skłonił się lekko i pierwszy opuścił salę. Za nim wyniosło się chyłkiem kilku cichych stronników.
Pan Hyc pokiwał wymownie głową:
— Muszą być i tacy!
W ogólnym gwarze mało kto zwrócił uwagę na pana Apolinarego. A przecież godzien był podziwu. Skoczywszy pierwszy do drzwi, wzniósł prawicę, w której kurczowo zaciśniętych palcach