Dni pana Apolinarego, jak dni Stworzenia, nie należy brać dosłownie za okresy czasu, liczące po 24 godziny. Gdy mi kto zarzuci, że są to raczej epizody i rozdziały mojej opowieści, przyznam, ale nie pozbędę się przekonania, że wolno z takich epizodów złożyć całość, zestrzeloną konsekwentnie do jedynego celu, czy nim będzie pochwała pana Podfilipskiego, czy uczczenie zasług pana Apolinarego Budzisza dla Stowarzyszenia. Zresztą i sam komitet, mając wiele, bardzo wiele do czynienia, nie wypowiedział się dotychczas ani słowem w sprawach piśmienniczych. Więc i co do budowy powieści brak nam tymczasem wszelkich rozporządzeń.
Czwarty zatem dzień polityczny pana Apolinarego rozpoczyna się pod wieczór, zapadający nad dniem trzecim.
Kocz wjechał na drogę bitą, zawrócił na lewo i mknął bez przeszkód ku krainie pagórkowatej,