— Znam pańskie przekonania i pańskie fotografje. Wszelkie więc wahania co do pańskiej osoby i zamiarów uważam za zbyteczne. Pan jest przekonany o konieczności naszego zwycięstwa na Wschodzie?
— Takby się zdawało, niestety.
— Wyraz „niestety“ rozumiem i kładę na karb pańskiego patrjotyzmu. Jednak uznaje pan zapewne, jako fachowiec wojskowy, że nasze zwycięstwo jest nieuniknione? Przewaga niemieckiej techniki, strategji i przygotowania do wojny jest absolutna. Prędzej, czy później, posuniemy się aż tam, gdzie nam będzie potrzeba. Przedmiotem naszych układów jest zatem tylko oszczędzenie krwi rozlewu...
— Dzieło głównie humanitarne — wtrąca zagadkowy Bułgar.
— Właśnie. Jesteśmy obaj gotowi poprzeć je wszelkiemi sposobami — nieprawdaż?
— Bez wątpienia. Jednak sprawa ta wymaga ogromnych funduszów.
— Nasza ofiarność dla sprawy jest w zasadzie nieograniczona — odpowiada Latzki majestatycznie — wypada tylko ustalić, w jakich terminach płacić mamy, a szczególniej za co? — za jakie pozytywne działania i skutki? — Moje wymagania są minimalne — tyle tylko, abym zdołał utrzymać się na wysokości tak doniosłej akcji — deklaruje agent z mocno zaakcentowaną szlachetnością — ale głód sfer wojskowych ministerjalnych jest nienasytny.
— No, damy im jeść dostatecznie, aby nie byli głodni — zapewnia Latzki z dobrotliwym uśmiechem
Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/180
Ta strona została przepisana.
— 178 —