zdołały przedostać się przez północ, przez Szwecję do Francji i tam wystąpić przeciw Niemcom... Ale na taki obrót całym korpusem, czy nawet pułkiem, już także za późno. Chyba pojedyncze indywidua, bohaterzy, lub straceńcy...
Hanka naraz ożywiła się bardzo, choć nie radośnie:
— Ach, teraz rozumiem w liście jedno zdanie, którego nie doceniałam: Bronek tęskni do Francji.
— Tak, droga pani, to nie może znaczyć nic innego. Ta pani, co pisała, zna Linowskiego?
— Nie, ale rozmawiała z jego przyjacielem i kolegą, porucznikiem Woroniczem. Bronek może się tam już wybiera? — — A to musi być bardzo niebezpieczna droga?
— Ach, pani — dla takiego zucha, jak on? — Przeszedł już jeden front, przejdzie i drugi. Zresztą nie może być o tem mowy teraz, póki pułk jego trwa i działa — pocieszał Sworski, udając swobodę i przekonanie.
Ale oczy Hanki, czerpiące zwykle otuchę ze słów Sworskiego, tym razem wyraziły głęboki smutek. Czy pomyślała o tragicznej jakiej przygodzie, która mogłaby spotkać Bronka w tej wyprawie, czy o niezmiernej przestrzeni, która, w razie wykonania szalonego zamiaru, zaległaby między nią, a ukochanym?
∗ ∗
∗ |
Następna noc była tak hałaśliwa, że Sworski nie mógł zasnąć aż do rana. Bicie z armat nie ustawało, a grzmotom towarzyszyły przeciągłe wycia, dowo-