Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/360

Ta strona została przepisana.
—   358   —

styn Łuba, zaciągnięty ochotniczo do szeregów arm]i czynnej, chociaż i reszta lokatorów mężczyzn była uzbrojona, lecz siedziała po mieszkaniach w charakterze rezerwy. Postacią swą romantyczną w tej księżycowej dekoracji figurował Celestyn pana zamku, zagrzewającego przykładem załogę do walecznej obrony.
Noc miesięczna odzywała się złowrogo dalekiem trzaskaniem strzałów karabinowych; czasem który strzał huknął i blisko pod murami cytadeli; ale gdy nie wywoływał następnych, lub nie rozkiełzał szczekania kulomiotów, mijał bez wrażenia, gdyż uszy Kijowian nawykły oddawna do brzęczenia w powietrzu tych jadowitych owadów. Napady na domy, trwające już od kilku nocy, skupiły się dziś widać na niskim i oddalonym Padole, bo stamtąd wiało od czasu do czasu wycie ludzkie przeszyte strzałami.
Kijów był od kilku dni bez rządu. Niemcy zbliżali się do miasta, zatem wszystko, co miało nazwę i pozory wojska rosyjskiego, uciekło, nie wyłączając i „czerwonej gwardji“ bolszewickiej. Pozostały tylko jakieś szczątki pułków, spokrewnione instynktam i z hultajstwem, między którem rej wodzili zbrodniarze wypuszczeni z więzień. Tłumy zbrojne, niewiadomego zgoła autoramentu, czyniły po mieście napady nocne, pod pozorami byłejakiej „rewizji“. Domy Ginsburga, pełne mieszkańców zasobniejszych, wystawione były na niebezpieczeństwo wcale nieurojone, skoro wczorajszej nocy, przy wtargnięciu takiej rewizji, zastrzelono bez wszelkiego powodu jednego lokatora. Dzisiaj zatem, gdy okazała się zupełna niedostateczność zwyk-