— Przelazłem. — Murek wygodny — przelazłem, gdy się skończył pierwszy atak. Ofiarowałem komendantowi swe usługi. Posadził mnie w jednym wykuszu i kazał prać, jeżeli przyjdą znowu i kiedy on sam da pierwszy strzał. Ale ten strzela!
— Poczekaj; czy nie wiesz, jak się to zaczęło?
— Opowiadano: przyszła banda, krzycząc, żeby im dom otworzyć, bo mają rozkaz aresztowania redakcji ukraińskiego pisma „Nowa Rada“. Stoją na ulicy przed kratą i wrzeszczą. Odpowiedział im komendant z okna krótko: Wynoście się do waszej... maci! nie otworzymy! Wtedy oni gruch do tego okna — komendant uskoczył — gruchnął do nich z innego miejsca; oni znowu całą kupą prać zaczęli w okna — tam — napowrót — i zaraz dwóch, czy trzech padło na bruku przed kratą. — Stchórzyli — uciekli. To była pierwsza bójka.
— A ty wziąłeś dopiero udział w drugiej?
— Tak jest. Rozmieścił nas komendant jeszcze misterniej, po wykuszach, za dębowemi okutemi drzwiami z wylotem do strzelania — rozmaicie. Z komendantem i ze mną było nas ośmiu. Nagle — wali ich kupa ogromna i rozstawiają się przed bramą. Patrzę przez wąskie boczne okno wykusza: widać po księżycu jak na dłoni. Nastawia jeden na nas kulomiot. — Wtem strzał z miejsca, gdzie siedział komendant. — — Bach! — fajt! — przewrócił draba nastawiającego razem z kulomiotem! — Wtedy oni dali ognia ze wszystkich rur, przed siebie, w szyby, w ściany — nie drasnęli nikogo. I tak już było dalej. Co się tam zakotłuje kupa przed bramą, czy dla nasta-
Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/370
Ta strona została przepisana.
— 368 —