— Niewątpliwie. Każda wojna jest straszna i związana ze zbrodnią. Ale prazbrodnią są zastarzałe bezprawia, które wywołują wojny i przez nie tylko mogą być naprawione.
Pani Wela nie lubiła mówić o polityce i socjologji; spróbowała uciec od tych tematów.
— Ja przyznam się panu, że modlę się o pokój. Takby mi żal było nietylko resztek mojego szczęścia, ale zadowolenia i dobrobytu wszystkich naokoło mnie — i dalszych — i nawet nieznajomych.
Sworski wpatrzył się uważnie w oczy uprzejmej gospodyni:
— Pani jest bardzo dobra.
— To żadna zasługa. Kocham ludzi; bardzo byłoby mi nawet trudno ich nienawidzieć.
— I pani z tem dobrze? — — Przepraszam, że indaguję, ale rzadka i wyjątkowo cenna okazja mnie pobudza (uśmiechnęła się dziękczynnie). Zatem — czy pani dobrze wychodzi na swej dobroci? Nie mówię o wdzięczności, bo ludzie są naogół niewdzięczni. Ale czy to się pani opłaca przez wewnętrzne zadowolenie z życia?
— Bardzo dla mnie ciekawa indagacja, ale trudna do odpowiedzi. Z życia... nie jestem zupełnie zadowolona. Ale staram się... no, żeby mnie wszyscy lubili. Widzi pan: nie jestem tak dobra, jak się zdaje. Właściwie mówiąc — spekuluję.
— To są już skrupuły sumienia. Chodzi o wynik. Jest pani urodzoną altruistką — wiem to od wielu osób. Ale czy bezwzględną altruistką?
Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/40
Ta strona została przepisana.
— 38 —