— Róbcie ją tam rozumniejszą — rzekł Celestyn z wielkim gestem oburącznym, podobniejszym do odepchnięcia, niż do błogosławieństwa — a mnie zostawcie tylko na mojem drobnem miejscu przy pracy nad kulturą. — Kultura przepada! Zdziczeliśmy przez ostatnie lata.
Spoważnieli słuchacze, stwierdzając, że Łuba wziął się nareszcie do stosownej dla siebie, zadawalającej pracy.
— Masz słuszność, mój drogi — rzekł Tadeusz gorąco — wojna rozpętała zwierzę ludzkie, zbudziła w niem atawistyczne instynkty pierwotnego lasu; a wszystkie przystroję duszy: nauka, literatura, sztuka, szlachetna łagodność obyczajów — poszły w niepamięć.
— I kwiat religji chrześcijańskiej: miłość bliźniego — dodała Zofja.
— Przepada! — domówił Tadeusz — a razem z nią: wszystkie popędy altruistyczne, cnoty społeczne, zalety towarzyskie. — — Na tych polach jest dużo więcej do odrobienia, niż w dziedzinie spustoszeń materjainych. Do odbudowy domów i fabryk, do orki i obsiania pól rzuciło się już dużo rąk silnych, choć i drapieżnych. Pola kultury leżą odłogiem. — — Winszuję ci, Celestynie, żeś się zabrał do ich uprawy.
— Ja tylko w drobnej cząstce — wpadał znów Łuba w swą przyrodzoną skromność — ale lubię tę cząstkę. Im głębiej wpatrzeć się w literatury starożytne, tem więcej w nich skarbów niespożytych, stosownych do myśli i pragnień ludzkich wszelkiej epoki. To nie próby efektownych pomysłów, to wyniki wie-
Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/408
Ta strona została przepisana.
— 406 —