rojniejsze, przepełnione jadłodajnie, cukiernie, teatry i bumsy. Zmieniło się jedno: Warszawa stała się stolicą Rzeczypospolitej ludowej. Jakiekolwiek były zalety i zdobycze tej Rzeczypospolitej, przeciętny jej obywatel nie potrzebował ani kultury, ani wyrafinowań życia, ani nawet porządku. Miał swój genjusz i ten mu wystarczał.
∗ ∗
∗ |
Sworscy siedzieli tak cicho w swym kącie, że mało kto wiedział o ich przebywaniu w Warszawie. Parę dzienników doniosło na wiosnę, że Tadeusz Sworski powrócił z niewoli bolszewickiej, że ciężko zachorował i leży w szpitalu. Wkrótce dowiedziało się sporo osób, że Sworski ożenił się i wyjechał z żoną. Wielu nieuważnych czytelników gazet złożyło sobie mętne pojęcie o losach Sworskiego: jedni mniemali, że trwa w podróży poślubnej po jakichś pięknych krajach, drudzy: że leży jeszcze w szpitalu; byli i tacy, którym przywidziało się, że umarł. Mało kto znał adres jego nowego mieszkania.
To też zadziwili się oboje państwo Sworscy, gdy pewnego popołudnia ujrzeli w swych drzwiach pięknego oficera.
— Ach! pan Rewiatycki! — bardzo proszę — zawołał Tadeusz.
— Prosimy bardzo — powtórzyła Zofja.
Niektóre osoby nie interesują nas tyle same przez się, ile przez odnowienie wspomnień, których były współuczestnikami. Błysnęło Sworskim w pamięci dawne, urocze lato w Rudnikach.