Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/114

Ta strona została przepisana.
—   108   —

Upłynęło lat dwanaście od przerwania stosunków między Koreckim a Bujnickimi, gdy książę zapadł w teraźniejszą groźną chorobę. Czy był to rak, czy tuberkuły, czy zanik ciałek czerwonych we krwi? — różnie definiowali doktorowie, ale wiedzieli wszyscy, razem z pacyentem, że zbliża się wielka drwicielka z medycyny — śmierć.
Dreszcze i żary gorączki poruszyły widać w mózgu księcia stężałe kręgi, które ułożyły się w kombinacye niezwykłe, stworzyły myśli niebywałe, prawie oryginalne.
Właśnie w tym pięknym dniu letnim, kiedy Włosek rozpoczął pisać nekrolog, kiedy pani Odrowążyna »zabijała się« czuwaniem nad ukochanym bratem, w mózgu księcia dojrzał projekt realny, wymagający pośpiechu i dyskrecyi w wykonaniu. Postanowił poprosić do siebie profesora Wyrwicza, męża zaufania całej Polski.
Ale nie było to tak łatwe, jak się wydaje. Opiekuńcza siostra ze szwadronem sprzymierzonych dozorców i służby regulowała drobiazgowo od czasu choroby wszystkie dni księcia, oszczędzała mu niepotrzebnych wizyt i wzruszeń, a zwłaszcza stała na straży od przypływu niepożądanych, gorączkowych pomysłów.
Weszła właśnie do pokoju, cicha jak cień, położyła lekką rękę na woskowej, spoczywającej na kołdrze ręce chorego.
— Doktor pozwolił Adziowi dziś na obiad kurczątko...
Korecki zwrócił wolno wielkie oczy na twarz siostry, zatroskaną przymilnie. W spotkaniu obu spojrzeń nie zdybać było wzajemnej przyjemności. Chore oczy,