— Najprzód, z pozwoleniem księcia, wykonajmy rzecz główną: zapis i zarząd nad nim. Następnie ja pojadę do Płocka i będę się starał przekonać Bujnickiego.
Korecki wyciągnął rękę do Wyrwicza, dziękując; po chwili zaś dodał przez zęby:
— Może Bujnicki jest w potrzebie? — gotówbym mu coś pożyczyć...
— Nie przyjmie — odpowiedział stanowczo Wyrwicz.
— A w testamencie?... może zapis warunkowy, zależny od postawienia biblioteki?
— Hm... przedewszystkiem zróbmy zapis taki, aby nie zależał od niczyjej woli, oprócz księcia.
Profesor był dla sprawy publicznej równie drapieżny, jak bezwzględny.
— Jeszcze jedno, kochany profesorze: trzeba śpieszyć... i o zmianach testamentu co do... dwu i pół milionów na bibliotekę... mamy wiedzieć tylko my dwaj... może paru świadków?...
— To już rzeczy techniczne. Jutro projekt aktu będzie gotów.
Nazajutrz, ku zdumieniu i pomimo oburzenia najbliższej rodziny, Wyrwicz w towarzystwie rejenta, świadków i znanego lekarza, który miał orzec, czy księcia zbiorowe odwiedziny nie zmęczą — zjawili się w pałacu, od frontu.
Książę był wyraźnie zdrowszy i kazał prosić.
Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/118
Ta strona została przepisana.
— 112 —