obywatela bez względu na jego przekonania polityczne i społeczne — byle dawał. Tysiące notat w głowie i po kieszeniach profesora znaczyły stan majątkowy i wydajność na rzeczpospolitą tysięcy ludzi znajomych, zwłaszcza dostatnich. Wyrwicz pamiętał ogromne szeregi twarzy, charakterystyk i liczb. Gdy mu się zdarzyło zapomnieć nazwisko spotkanej znienacka osoby, nie pomylił się nigdy co do charakteru głównego.
— Jak się ten pan nazywa, u Boga Ojca? — — Ale on daje.
Byli jednak i tacy, nawet bogacze, którzy nie dali dotychczas nic. Wyrwicz, serdeczny i ugrzeczniony wogóle, ukochał przedewszystkiem tych opornych; dosięgał ich, najmniej co tydzień, listem lub osobiście; ponieważ zaś pozbyć się człowieka, otoczonego czcią i zaufaniem ogółu, nie było łatwo, oporni używać musieli całej swej pomysłowości, aby się wykręcić od datku. Coraz to któryś ulegał i uchylał z westchnieniem żelaznego pancerza kasy; niejeden już i przyzwyczaił się do konieczności podatku na cele publiczne, dla świętego spokoju. Profesor z drapieżną lubością sięgał do kas nawróconych grzeszników, starając się nawet powetować sobie dawne ich odmowy. Te operacye liczył do najmilszych swych działań, niby socyalista, uruchamiający niepłodne zastoje złota. Nie był zaś ani socyalistą, ani arystokratą, ani demokratą; udało mu się nawet pozostać filosemitą, gdyż i Żydów wyzyskiwał bardzo uprzejmie.
Przejrzał i dzisiaj cały pociąg, w którym jechał — nie było nikogo pożytecznego. Na przystankach wyglądał przez okno wagonu i wszędzie prawie spotykał znajo-
Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/121
Ta strona została przepisana.
— 115 —