Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/127

Ta strona została przepisana.
—   121   —

otrzymał nie ze złota, lecz z prakruszcu Bożego kowane, których nie oddał w przeznaczonej przez Wyroki mierze podczas wcielenia swego.
Oto noc mdleje powoli w pałacowym ogrodzie. Czarne przepaście nieba przesiewają już błękit, a na nim korony drzew wystąpiły kłębami wzorzystego kiru. Rzeźwa i świeża rozedrgała się w powietrzu zapowiedź życiodajnego słońca.
Westchnął duch Jan a: nie wolno umarłym oglądać oblicza słońca. Więc przeniknął przez mury do mrocznych pokojów pałacowych, gdzie pośród szal i skrzyń, napełnionych księgami, stał i posąg jedyny, wykończony do przyszłego gmachu biblioteki publicznej. I położył się duch Jana w cieniu dzieła swojego, oczekując dnia wyzwolenia.