Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/137

Ta strona została przepisana.
—   131   —

otaczała się młodzieżą? Tak, czy inaczej — można to zrozumieć. Nie dziwię się jej zresztą, bo młodzi lgną zawsze do młodych, a ten jej mąż »od pozycyi«, o tyle starszy... Teraz jednak spodziewam się, że odosobni się trochę i odprawi szczególniej tego kuzyna, który się w niej podobno kocha.
— Alfreda Valfort? Dlaczego? Przecież to bliski krewny, prawie dzieciak i takie zabawne te jego paryskie farsy, śpiewki, i niewyczerpana wesołość.
— No tak, ale ciągle siedzi w Prądnikach, Przecież musi mieć coś do roboty u siebie, we Francyi. Tymczasem, jak przyjedzie do nas, to zostaje czasem sześć miesięcy...
— Bo ma tutaj całą rodzinę matki — Warskich...
— Która go przyciąga w osobie najładniejszej kuzynki. Oczywiście niema w tem nic złego, tylko, ponieważ pani Celina mieszka teraz sama ze starą ciotką, więc świat zaraz czegoś rad się domyślać i uśmiechać.
Takeśmy gawędzili, wracając często do tych samych zdań i sporów. Jednak ta rozmowa zostawiła mi niesmak po sobie.


Prądnik, dnia 23 lutego.

Przyjechałem, przebrałem się już z podróży i czekam. Oznajmiłem, że przyjadę dzisiaj, ale są dwa pociągi: południowy i wieczorny. Oczywiście wybrałem pierwszy. Celina przypuszczała zapewne, że przyjadę wieczorem. Niema jej w domu, łyżwuje gdzieś podobno na stawach, o kilka wiorst odległych. Ja tam nie pojadę,