Przeszłość kobiet pięknych, zalotnych i otoczonych wielbicielami, to dopiero studyum niedostępne. Ci, którzy w ich historyi brali udział, milczą: jest to ich obowiązkiem, a często im dogadza dokumenty się niszczą: — pozostaje tylko bałamutna legenda, której wierzyć nie można... Gdyby tu chodziło o historyę pani X albo Z.! — ale tu chodzi o nią, o tę najbardziej zajmującą kobietę, która ma być moją żoną.
Że teraz mnie wybrała z serdecznej skłonności, to prawie rzecz pewna. Że teraz jestem pierwszym jej... mistrzem dworu, to oczywista. Ale jak było dawniej? Co ją łączyło z Alfredem? Musiało to być jakieś bliższe porozumienie; wszystko mnie o tam przeświadczą.
Mówiłem z nią raz tylko o Valforcie, bo nie można było rozmowy tej uniknąć; później nie wymówiliśmy już tego nazwiska. Było to nazajutrz: po balu. Chociaż Celina mieszka teraz w hotelu, zastałem u niej prawdziwy raut o zmroku. Już w korytarzu słychać było gwarną rozmowę i dźwięczny głos, który poznam między setką innych. Gdy wszedłem, gwar przycichł, jak pod surdyną. Cóż u licha? czy ja zaczynam działać na ludzi jak upiór, albo jak szpieg utajony? Wiele osób ruszyło się z miejsc i wyniosło, Valfort zemknął jeden z pierwszych, manewrując tak, żeby się ze mną nie przywitać. Salonik zaczynał opróżniać się, z czego Celina widocznie była nierada: zatrzymywała uporczywie swych gości z gorączkowym jakimś naciskiem. Wiem naprzykład, że nie dba o starą pannę Kardynowską, bo ta nudzi wiecznem opowiadaniem, jak ten i ów się w niej kochał, albo jeszcze kocha, podczas gdy ona wie, że miłość
Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/154
Ta strona została przepisana.
— 148 —