Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/165

Ta strona została przepisana.
—   159   —

więc przyjęła mnie, czyżby nie prawdziwa wzajemność nią powodowała, ale rozumowanie, że jej nikt tak, jak ja, ani lepiej nie kocha, że więc mnie się należy pierwszeństwo między tymi, którzy jej się podobają? Może to serce mdłe rozumie miłość tylko jako zaloty, posunięte do pewnego stopnia natężenia, a małżeństwo, jako praktyczny kontrakt, uświęcający zaloty?
Nie, — to niepodobna. Przysięgła, że mnie kocha. Gdyby kłamała wówczas i jeszcze tydzień temu, to jakże jej ufać? A gdyby znów nagle przestała mnie kochać z powodu, żem obraził jej... przyjaciela, to kimże jest ten przyjaciel?


Dnia 12-go marca.

Napisała do mnie tak czule, tak po kobiecemu, pytając o powód mego oddalenia. Umie ona być kobietą, kiedy raczy, kobietą, zbrojną we wszystkie wdzięki i zdrady. Miesiąc już chyba nie widziałem świeżego jej pisma, bo w ostatnich czasach byliśmy ciągle razem. I to pismo przeniosło mnie w dalekie, dalekie czasy, aż do przeszłego roku, kiedy mi Celina zaczynała okazywać wyraźniejsze współczucie. Chowam jeszcze list, na takim samym pisany papierze z owej epoki młodej, pełnej zachwytów i fantazyi. Zdaje mi się nawet, że dzisiejszy bilecik miał inny, dawniejszy zapach?
Podarłem go i rzuciłem, nie dając rozkołysać się wspomnieniom. Ciągle to wahanie myśli między skrajnemi wątpliwościami utrzymuje mnie przy siłach, a sił mi