Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/166

Ta strona została przepisana.
—   160   —

wobec tego, co będzie, potrzeba. Gdybym zaczął płakać, wypłakałbym chyba serce z siebie.
Muszę jednak do niej pójść, bo się czegoś domyśli.


Tegoż dnia wieczorem.

Choć termin spotkania z Valfortem dopiero za pięć dni, wyjadę jutro rano. Żebym ja mógł odwikłać się od czarów tej kobiety, zatrzeć jej ślad promienny i krwawy, którym naznaczone całe moje życie!
Czy ona tak genialnie gra komedyę, czy czuje to tylko, co w chwili przechodzi jej przez serce, bez konsekwencyi, bez logiki, bez sumienia? Bo żegnała minie bardzo smutnie pytającemi oczyma i choć wyjazd mój na kilka dni aż nadto dobrze wytłumaczyłem, coś ją ciągle niepokoiło w mowie mojej i w pobladłej twarzy. A kłamałem, zdaje się dość gładko i swobodnie: muszę jechać do siebie na wieś, gdzie dom odświeżam, gdzie zaniedbałem wiele spraw bieżących — i tu miałem kłopoty, takie a takie, bardzo prawdopodobne... Pierwszy to raz w życiu kłamię tak Celinie, a ona, choć przywykła do mojej względem niej szczerości, choć wypróbowała ją nieraz, dzisiaj nie zdawała się wierzyć, a szczególnie ją niepokoiła moja powierzchowność, widocznie trochę zmieniona przez dni ostatnie.
Na szczęście przy całej naszej rozmowie była i matka moja, a kiedy potem chciała odejść, żeby nas samych zostawić, zatrzymałem ją i wyszliśmy razem. Sam na sam możebym nie wytrzymał i na badania Ce-