Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/172

Ta strona została przepisana.
—   166   —

który mi przypomniał najgorsze chwile, fala krwi zakołysała moim mózgiem... Czy nie mierzyłem w pół ciała??...
Celino moja! nędzny jestem i oczu na ciebie nie śmiem podnieść.


Monachium, dnia. 25-go marca.

Trzeba być waryatem, żeby po galeryach rzeźb i obrazów spodziewać się takiego ukojenia, jakiego mnie potrzeba. Chyba gdzieś na dalekie morza pojadę, do Indyi?...


Wiedeń, dnia 27-go marca.

Nie — nie mogę jeszcze przepaść i zniknąć. Przyjechałem do Wiednia. Stąd jednym tchem mogę być w Warszawie, jeżeli na mój telegram Celina odpowie. Może coś litośnego odpowie, może zrozumie, że zraniona ogromna miłość tłumaczy szaleństwo i zbrodnię? Wyznam jej wszystko tak szczerze, z taką błagalną skruchą i pokorą, jak tu przed samym sobą.
Już w nocy przed owym dniem widziałem prawie jasno, na jaką błędną zabrnąłem drogę. Nad ranem położyłem się i zasnąłem, ale snem niepożywnym, pełnym wspomnień owej mglistej, strasznej nocy, kiedym spotkał wymykającego się z hotelu Alfreda. Ranek też był mglisty. Gdyśmy dojechali do przeznaczonego miejsca z moimi sekundantami, nie było z przeciwnej strony