Napisałem o wszystkiem do Celiny, prawie tak szczegółowo, jak w pamiętniku, prawie tak szczerze. Jeżelim kiedy umiał błagać, to w tym liście, jeżelim kiedy pragnął czego, to jej przebaczenia i godzimy rozmowy...
Gdyby jednak ona mnie kochała tak mocno, jak ja ją miłuję...
Już nic nie wiem: wszystkie moje sądy były zaćmione, wszystkie czyny głupie i złe. Nie jestem już godzien jej kochania, według sprawiedliwości i rozsądku... Ale miłość nie rozumuje.
Czy ja pomyślałem o porzuceniu Celiny, kiedym był prawie pewien, że mnie zdradza?... A winą moją jest tylko zbytek miłości... Można to zrozumieć, można ocenić, — nie zimnym rozsądkiem, ale wielkiem sercem. Czy zrozumie? o ile przebaczy?
Będę czekał.
Niema nic. Już od czterech dni mogłem mieć odpowiedź. To jednak naturalne, że na list tego rodzaju nie można odpowiedzieć odrazu.
Listy, które wysłałem do niej wczoraj i dzisiaj, błagają już tylko o jakąkolwiek odpowiedź. Ale może jeszcze za natarczywe — są, zanadto chcące?
Napiszę znowu, żeby jej dać poznać, co się dzieje w człowieku, który całą swą starganą nieszczęściem duszę umieścił w oczekiwaniu jednego słowa.