List donosi, że Celina zdrowa i jest w Warszawie, ale zarazem podaje nieznośną nowinę: opis mojego pojedynku w Kuryerze. Nie ma wprawdzie całych nazwisk; łatwo jednak zgadnąć, a przytem nad całą historyą rozciągnięto napół przezroczystą zasłonę skandalu; hrabia B. zabił hrabiego V..., jakaś pani przybyła na plac... Wyrażenia takie, jak: »zazdrosny narzeczony...« »skarcił zuchwałość...«
Muszę zaraz ten fałszywy opis sprostować w liście do redakcyi. I Krotoski tak radzi. Zaznaczę szczególnie, że żadnej obchodzącej nas kobiety nie było w Sokalu podczas pojedynku, ani potem... Tak napiszę, ale na co się to przyda? skoro publiczność jest na tropie, dojdzie do nazwisk i do reszty szczegółów, a treść wytłumaczy sobie, jak zwykle, pospolicie i złośliwie; — i Celinę w tem odnajdzie i splami jakiem oszczerstwem! Napiszę w liście do redaktora, że wyzwanie powstało z opłakanego nieporozumienia, że mi Alfred przebaczył, że nienawiść nasza zmieniła się w przyjaźń po szczerej, przedśmiertnej rozmowie... Dam na to słowo honoru.
I cóż z tego? W oczy mi fałszu nikt nie zada, bo strzelam zbyt dobrze (bodajbym nigdy nie miał pistoletu w ręku!), ale jakiś pan przy kominku, jakaś kumoszka opowie, że dałem słowo tylko dla osłonienia Celiny, ucieszy się z tego zawikłania w romansie i snuć go będzie dalej moim kosztem, jej kosztem...
To nie do wytrzymania! Wracam jutro do kraju. Niech się dzieje, co chce.
Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/184
Ta strona została przepisana.
— 178 —