Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/254

Ta strona została przepisana.
—   248   —


IV.

Czworo ludzi wchodziło bocznemi drzwiami, po południu, do pustego kościoła o trzech nawach, z wiełkiem presbyterium. Głosy ich przyciszone szły w górę, szemrały pod sklepieniami; twarze wzniesione oblewało blade górne światło. Dwie kobiety często skłaniały głowę i żegnały się, mijając ołtarze. Wyższy z dwóch mężczyzn począł mówić głośniej:
— Kościół Dominikanów założył Kazimierz Wielki w roku 1342 na miejscu dawniejszej kaplicy św. Krzyża. Ale ten gmach, który panie widzą, nie jest cały z owej epoki, — jest owszem bardzo ciekawym, składanym pomnikiem różnych epok, jak owe San Lorenzo, albo San Clemente pod Rzymem.
— Czy tamte są podobne? — spytał śliczny głos dziewczęcy.
— Ani trochę, proszę pani — ciągnął dalej przewodnik. — Chciałem tylko powiedzieć, że są tu, jak tam, aż trzy style odrębne, szczepione jedne na drugim, a powstały z następujących po sobie odnawiań. Więc są ślady pierwotnego gotyku krakowskiego, które paniom wskażę w kilku miejscach kruchty i zakrystyi; są następnie piękne pomniki renesansowe, pochodzące z odnowienia Firlejów, po pożarze w roku 1505; i znów barok włosko-jezuicki, panujący tutaj, datuje z odbudowania przez Janusza Tyszkiewicza, wojewodę kijowskiego, w roku 1653. Nie mówię o nowszych pomysłach, jak te naprzykład, bo są ohydne.