Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/256

Ta strona została przepisana.
—   250   —

królowie małopolscy, bo nietylko piastowali wszystkie najwyższe urzędy: kasztelanów krakowskich, prymasów, hetmanów, marszałków, podskarbich wielkich, ale wychowywali się w Rzymie, we Francyi, w Anglii, w Holandyi, podróżowali po Europie, Afryce i Azyi, mieli niby monopol misyi dyplomatycznych i traktatów z obcemi mocarstwami, bili się za ojczyznę, wznosili miasta, szkoły i niezliczone świątynie, czynili ogromne ofiary n a wojsko i skarb państwa. Trzęśli Rzecząpospolitą, to prawda, ale ją wzbogacali, cywilizowali i mocno kochali. To też Zygmunt August w jednem nadaniu pisze do Firlejów, że mało jest rodzin, które można z nimi porównać, ale żadna nie może być przed nimi postawiona w cnót i dzieł splendorze.
— I już ich niema zupełnie? — spytała Halka
— Już dawno niema.
Wyprowadzając towarzystwo z kaplicy Firlejowskiej, Okszyc stanął na progu i wskazał kościół:
— Większe jeszcze wspomnienia mieszkają w tych murach. Sejm lubelski 1569 roku, sejm Unii, odbył się w tym kościele.
Obie kobiety i Warecki rzucili okiem po nawach kościelnych i wydały im się obleczone nową powagą, chociaż nie takie, jak je sobie wyobrażali, bo każdy nosił w myśli inny, większy obraz tej sceny ogromnej: Unia Lubelska. Spojrzeli potem, niby trwożnie, w oczy Okszyca, gorączkowo błyszczące.
Tymczasem Okszyc prowadził ich do kaplicy Niepokalanego Poczęcia i, przechodząc od XVI do XVII wieku naszej przeszłości, odrazu spuścił z tonu. Od-