Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/36

Ta strona została przepisana.
—   30   —

skiego, który pięknością nie grzeszył, lecz jakiegoś księcia, Po księciu też może odziedziczył gust do koni wyścigowych i do towarzystwa wielkich panów, a ci go także lubią i nazywają po imieniu, czasem nawet bez osobnej za to dopłaty. Ale znowu gust Mieczka, zwanego poufnie »Humanistą«, do interesów i do giełdy zdaje się potwierdzać jego prawowite pochodzenie od ojca. Jednem słowem, Mieczysław Humański wskazany był ze wszech miar na męża Elżuni Cudnowskiej.
Dwa lata temu ślub ich odbył się z należytą, ogłoszoną przez wszystkie pisma, paradą.
Były wprawdzie wieści, że Elżunia chciała uciec od opiekuńczej ciotki, prowadzącej ją do ślubu; że przed ołtarzem jeszcze odpowiedziała księdzu »nie« na zapytanie, czy ma szczerą i nieprzymuszoną wolę... Panny bywają tak niemądre, nawet gdy są sierotami! Jednak ślub się odbył i powinowactwo z Humańskimi stało się pomnożeniem rozkwitu Cudnowskich.
Tylko że pani Elżbieta nie była n a wysokości swego powołania. Rodzina jej zaatakowała energicznie kasę kochanego Mieczka, jednak bez zadowolenia do syta i bez wszelkiej pomocy osobistej ze strony Elżuni.
A i sam Mieczek był nie rad z tego, że, posiadając tak piękną żonę, nie mógł z niej wyciągnąć należytej korzyści... Pokazując ją, przynęcić każdego było wprawdzie łatwo, ale ta przynęta miała bardzo ograniczony skutek, dużo mniejszy, niżby się można spodziewać. Przeprowadzić przez panią Elżbietę jakiś interes na »turfie« lub w sferach urzędowych, skaptować przez nią jakąś potrzebną figurę — było prawie niepodobieństwem. Oka-