Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/49

Ta strona została przepisana.




I.

Przed słynnym zakładem fryzyerskim, ziwanym »Instytutem piękności« na placu Vendome zatrzymał się powóz klubowy z tą precyzyą i powagą, która cechuje woźniców paryskich. Mężczyzna w średnim wieku, z podniesionym kołnierzem od płaszcza i nasuniętym na oczy kapeluszem, wysiadł, szybko przebiegł przez chodnik, niby spiskowiec, i z impetem pchnął lustrzane drzwi sklepowe.
W innem mieście ta postać zwróciłaby uwagę przechodniów, ile że godzina była poranna i dzień majowy — nikt więc nie nosił płaszcza ani ukrywał twarzy. Ale Paryżanki nie gapi się po chodnikach; szybki przechodzień jednym ukośnym rzutem oka ocenił, że okutany jegomość jest podróżnym świeżo przybyłym, zdążającym do Institut de Beauté w celu udoskonalenia swej zewnętrznej postaci. — Z typu — cudzoziemiec. Brazylijczyk? nie — zapewne Słowianin, może Polak?
Inne wrażenie wywarł wewnątrz magazynu nowoprzybyły, gdy rzucił królewskim ruchem płaszcz z ramion i, silnie rozkrzewiony w czuprynie, na twarzy nie-