szłość. — Przy każdym zresztą kursie polityki trzeba mieć pieniądze...
— Zapewne — odezwał się odruchowo — Konopacki, choć nie podzielał całego zdania Gronowskiego. Ten zaś, podniecony aprobacyą, dowodził rzecz — do gruntu:
— Dobrze i to, że są wysokie ceny zboża, ale to nietrwałe, może — się zmienić. Chodzi o zapewnienie dochodów, — o porządek ogólno-państwowy, gwarantujący przynajmniej własność!
Oczy hrabiego przy wymawianiu wyrazu »własność« zapałały czemś w rodzaju fanatyzmu. Szukał odbicia w oczach gościa, który jednak nie brał rzeczy tak zasadniczo, and tragicznie, będąc zdania, że świat sam wie, dokąd idzie, a żyć na świecie zawsze jest przyjemnie, nawet podczas rewolucyi socyalnych. Granowski, nie znajdując w Konopackim godnego konfidenta, spróbował choćby wyciągnąć z niego potrzebne powiadomienia:
— Czy nie słychać już tam o zbrodniczych podszeptach socyalistów co do ziemi?... o wywłaszczeniu?
— O niczem podobnem! reakcya w pełni: gubernator, żandarm — i spokój.
— Może to gdzieindziej nie na miejscu — odrzekł z ożywieniem Granowski — ale tam jedyny sposób normalnego rozwoju. Rozumiem zupełnie dążenia patryotów, którzy chcą przedewszystkiem wzmocnić państwo.
— Ależ nasze sprawy!... — zawołał — oszołomiony Konopacki.
Granowski załagodził:
— Naturalnie, jesteśmy Polakami.
Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/77
Ta strona została przepisana.
— 71 —