zdaje się, że sam Marchołt, ale tego dokładnie panu nie powiem.
Gdy tak rozmowa zawisała na wątpliwości, wszedł do pokoju służący i oznajmił:
— Książę Piotr Krasnuosielskij-Krasnopolskij.
— Prosić! prosić — zawołał rozpromieniony Granowski.
Nim nowy gość wszedł, kończono pośpiesznie porozumienie w sprawie, którą za chwilę omawiać byłoby nieprzyzwoitością.
— Czy mogę powiedzieć Marchołtowi, aby panu przedstawił program?
— Nie, wolę z tym panem nie widzieć się; nadto go dobrze znam z jego broszur. — — Ja sam wyślę sekretarza, aby program zbadał, — rozpatrzę — namyślę się.
— Więc można mieć nadzieję? Rzecz bardzo potrzebna — to jasne, choćby były z początku niedokładności...
— Tak, tak, w zasadzie potrzebna... Odpowiem wkrótce, mój drogi. Zawsze w tym samym hotelu?
— W tym samym.
— Czy pan zna księcia Piotra?
— To ten, co miał być mianowany do Kijowa?
— Ten sam. Człowiek niezłomnych zasad, a jaki miły w towarzystwie! Zna go pan?
— Nie znam osobiście. Słyszałem, że nie osobliwy nasz przyjaciel?
— Co za informacye, mój drogi! Stronnik porządku, wielki pan! Mój przyjaciel w każdym razie. Oto on właśnie...
Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/80
Ta strona została przepisana.
— 74 —