Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/98

Ta strona została przepisana.
—   92   —

zaspokojenie swego dużego apetytu. Książę Korecki znał oddawna Bujnickiego, gdzieś jeszcze ze szkół, potem ze wspomnień młodej, zdrowej hulanki, potem z różnych wspólnych przeżyć, w których los obu rówieśników zbliżył. Dopóki Janek posiadał jeszcze jaki taki odziedziczony majątek i zależał tylko od siebie i swej młodo roziskrzonej gwiazdy, Adzio Korecki trzymał się z nim, jak z równym, pod wielu względami wyższym towarzyszem. Janek imponował mu swą kulturą umysłową, siłą swych pragnień, zdolnością ich wcielania w pomysły i dzieła. Elektryzował też znudzonego od urodzenia księcia tą stałą pogodą humoru, która wynika z lekkomyślności — może? — ale i ze zdrowia duszy. Bujnicki zaś lubił Koreckiego z a jego typ wyraziście zdegenerowany i za dobre naogół chęci.
Póki obaj byli bardzo młodzi, lubili się, rzec można, mechanicznie, z powodu ciągłego spotykania. Młodość jest lepka, zbliża osoby bez oględzin przez szkiełka ostrożności i wyrachowania. Im hardziej dojrzewali, każdy do swojej pełni, tem silniej zaznaczały się ich różnice, osłabiając zgodę między tymi ludźmi. Ponieważ nie przestali widywać się często i w tych samych kołach towarzyskich, wynikały stąd okazye konkurencyi. Korecki miał za sobą złoto, Bujnicki talent: Korecki — przewagę nazwiska i pozycyi, Bujnicki — magnetyczną siłę zapału. Jeden mógł zapłacić, ale drugi coś wykonać; jeden działał przez swą firmę, drugi przez mózg i serce. Obie te wartości mogłyby wykonać duże i pożyteczne dzieła, gdyby się skojarzyły w jakimś wspólnym, wyraźnym celu,