Strona:Józef Weyssenhoff - Puszcza.djvu/14

Ta strona została przepisana.

— “Ci panowie” nie będą mogli jadać z tutejszej kuchni, jeżeli nie sprowadzi się kucharza, albo przynajmniej inteligentnej kucharki. Gotuje ten sam stary strzelec, który wszystko robi, w kuchni niema stosownych urządzeń, a przypraw nie znają żadnych, oprócz masła, soli i traw miejscowych. Mięsa tu nikt nie kupuje; jedzą tylko rybę i zwierzynę... — odetchnął i zakończył tragicznie: kawy niema w domu!
Edward, aby przerwać tę jeremiadę, zwrócił się do Kamila:
— Nie będziesz mógł mi podziękować, jak ten stary sybaryta, którego zaproszono na zły obiad. Milczał przez cały czas, aż gdy podano kawę, spróbował jej i odezwał się: „No, obiadek się udał, bo i kawa pod psem!”
Kamil zaledwie na śmiech się zdobył, bo liczył na kawę poobiednią, a już dotkliwie odczuwał brak czerwonego wina francuskiego. W piwnicy, oprócz starej wódki, był tylko węgrzyn i jakieś wina nieokreślone, deserowe. Jednak, aby smakował deser. trzeba uprzednio zjeść porządnie.
Pomimo to dzień upływał jako tako. Przyjaciele przestali oglądać dom, aby nie stwierdzać dalszych braków wygody i cywilizacyi; wyszli na powietrze.
Było im chłodno w tej wiośnie, bo skóra ich nawykła już tego roku do zaperfumowanych, odurzających pocałunków wiosny nicejskiej. Ale kraj był po swojemu dosyć wspaniały i mógł nawet uraczyć zdrowe zmysły. Skoro tylko wyszli za parkan ogrodu, przyjęło kwietniowe słońce, nieśmiałe i różowe dziewiczym swym urokiem. Na blady jeszcze kobierzec runi żytniej szykowna dąbrowa wystawiła pikietem dęby co najtęższe, nie