Strona:Józef Weyssenhoff - Puszcza.djvu/175

Ta strona została przepisana.

prosto z Osowy i chciałem zapytać, czy nie przeszkodzę?
— Czy pan nie przeszkodzi?! — spojrzała z wyrzutem na Edwarda. — Jadą do nas jutro i państwo Dowbuttowie. A od pana należy się nawet rewizyta mojej siostrze i mnie za nasze odwiedziny konno.
— Bezwarunkowo — nawet najbardziej pani.
— Chyba dlatego, że mój był pomysł.
— Tej wycieczko do Turowicz?
— Tak.

Wszystko, co słyszał Edward tego dnia i wieczora, napełniało go dumą i dawna nie zaznanem przywiązaniem do życia.