Strona:Józef Weyssenhoff - Puszcza.djvu/89

Ta strona została przepisana.

w żadnym razie nie pozbawione rozkoszy. Napewno zaś wynikłoby jedno: przerwa w zabiegach materyalnych, a może ich zniweczenie? Nawet wypadnie sporo wydać na przyjęcie takich gości: Teo, nie mającej wyobrażenia o cenie rzeczy i zachcianek, no — i męża, i Kamila. Gdyby przynajmniej przyjechała sama!..
Po nocy, w której Teo majaczyła mu jako ułaskawiona, dostępna, zdziecinniała prawie w grach sielskich, przyszły na Edwarda inne szeregi namysłów w świetle majowego poranku. Czy warto nawiązywać tę potarganą nić, która go łączy z Teo a przez nią z systemem życia już obrzydłym, z poszukiwaniem w zgiełku i niepokoju zawodnej rozkoszy? Przypuśćmy, że uda się to lato z nią w puszczy, a potem co? — Biarritz, znowu Riviera, Paryż? — Gdzież na to środki? — a gdyby się znalazły, gdzież do tego przekonanie i zapał? Nie mógł się też spodziewać, że Teo zmieni swą naturę doszczętnie i stanie się odtąd miłą, kochaną i równą towarzyszką życia...
— Gdzie jest źródło wszystkich moich udręczeń i zawikłań? — pytał się Kotowicz i odpowiadał matematycznie: — w krańcowem przeciwieństwie naszych pojęć o szczęściu. Ona chce zawsze czegoś poza obrębem możliwości dzisiejszej. Czy to dążenie wzwyż, czy tylko gdzieindziej? Miotają nią tak zwane “aspiracye”, dla których ma kult najwyższy, ale jaka jest ich treść właściwa? — być ubóstwianą nie jako dobra kochanka, lecz jako najponętniejsze z nieszczęść. Ale znowu tajemniczość jej słów i porywów, piękność jej, taka jedyna, oczy pełne duszy niby uwięzionej i rwącej się do wyzwolenia, pozwalają przypuszczać, że ta kobieta może nareszcie odnajdzie siebie w jakiemś wielkiem u-