żadnym czynem Herkulesowym nie potwierdzili dotąd swej głośnej reputacyi strzeleckiej. Tembardziej gotowali się dzisiaj na bażanty, których miało paść kilkaset; zaniechali nawet umizgów do pań.
Było parę bardzo godnych uwagi między paniami, które wyszły do parku, aby towarzyszyć mężczyznom w zbrojnej przechadzce. Młoda księżna Jerzowa stanęła nawet w szeregu myśliwych z bronią w ręku. Nie pierwszyzna to w polskiej tradycyi. Ponieważ łowy nie były tutaj tak niebezpieczne, jak owe w Niepołomskich lasach roku 1527, na których królowa Bona, uchodząc konno przed rozjuszonym niedźwiedziem, pozbawiła tron polski młodszego brata Zygmunta Augusta — księżna brała w polowaniu udział właściwy: stawała sama na stanowisku i nikomu nie przeszkadzała. Nie można było tego powiedzieć o pani Teresie Czarnkowskiej.
Ta śliczna brunetka z niebieskiemi oczyma wszędzie, gdzie się znalazła w towarzystwie, zakładała stacyę doświadczalną promieniowania swych wdzięków. I z polowania radaby także urządzić romansową przechadzkę, z przystankami na stanowiskach. Pedantyczni myśliwi unikali jej, wiedząc, że raczej do grzechu można ją było namówić, niż do milczenia w lesie. Ale znowu trudno opierał się mężczyzna jej oświadczeniu: »stanę przy panu«. Dzisiaj, polując na bażanty parkowe, półswojskie, było to prawie wszystko jedno, czy stać cicho, czy kręcić się i rozmawiać; wszelako Hrebniccy, pochłonięci przez swą żądzę »przestrzelania«, stronili w parku od pani Teresy, chociaż zwykle byli jej stałymi asystentami.
Nie uciekał za to od niej wcale Michał Rajecki. Usilnie się postarał o zaproszenie na te polowania, wiedząc, że zastanie tu panią Teresę, oczywiście z mężem, Augustem hrabią Czarnkowskim. Wrażenie tych wspaniałych i urozmaiconych dni salonowo-myśliwskich było dla Michała zaperfumowane zapachem pani Teresy, zaprawne niepokojem i oczekiwaniem zdarzeń wymarzonych, do których nic podobnego nie ziszczało się: August Czarnkowski był równie sztywny i podejrzliwy, jak zwykle; piękna pani, nie zaniedbując Rajeckiego, miała jednak w gronie kilkunastu mężczyzn zbyt wiele do czynienia. I dobiegający kresu tydzień był tylko pasmem uśmiechniętych, drażniących półsłówek, krótkich rozmów pod skrzyżowanemi spojrzeniami innych — kronika uczuciowa banalna, która pani Teresie zdawała się wystarczać tymczasowo do szczęścia, ale nie Michałowi.
Czuł jednak ciągłe odurzenie w mózgu i wszystko, co tu przeży-
Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.
— 91 —