ciekawie przy łunie czerwonej, bijącej od zapalonego w żelaznych koszach łuczywa. Wystrzegano się jednak »przestąpienia« leżącej pokotem zwierzyny, zanim nie zostanie otrąbioną, wiedząc, że to grzech myśliwski karygodny. Skoro otrąbią pokot, można już będzie dostępować z każdej strony do rzędów i oglądać pojedyńcze sztuki.
Stanęły w szeregu strzelczyki, po brzegach łowczy i podłowczy; podnieśli trąbki do ust i popłynęły rytualne hasła. Zagrano najprzód »pochodnego«, otrąbiono potem godnie pióro, kite, czarną szczeć i turzycę, wreszcie koniec polowania. Łowczy Kowalski odczytał krótki raport, niby protokół z wymienieniem dni, rewirów i ostatecznej liczby ubitej zwierzyny każdego gatunku.
Oglądano teraz pokaźne sztuki: odyńca, zabitego przez Michała, starego lisa z kitą niepospolitej długości, kunę leśną. Rozmowy o epizodach odprawionych łowów przeniosły się do salonów, a zarazem i głucha sprzeczka o bażanty i o królowanie. Objawiał się dyskretny pomruk przeciw Hrebnickim, którzy strzelali dość pospolicie, ale nazbyt gracko opowiadali.
Nie przeszkodziło to jednak pani Teresie oddać pół wieczoru Kociowi, śmiać się z nim i rozmawiać, a przez to dawać mu sposobność do pozowania na efeba, bez czego Kocio nie mógł się obejść, gdziekolwiek się znajdował. Nie zapominała wprawdzie pani Teresa o innym kuzynie — Rajeckim (Hrebniccy byli także jej kuzynami) i drażniła go zaczepkami rozmowy, błyskami fioletu w rozbawionych oczach, wreszcie bezpośrednim magnetyzmem i zapachem swej wypieszczonej postaci w walcu, którego spróbowano wieczorem, pomimo, że były zaledwie cztery młode panie w towarzystwie, a między niemi księżna Jerzowa choć strojna i ładna, nie chciała tańczyć z powodu różnych sprzecznych obowiązków. Pani Teresa panowała tu niepodzielnie, miała swe wieczorne polowanie z użyciem wszystkich obecnych mężczyzn do naganki.
Gdyby zapytano znienacka Michała, czy bawi się, czy zżyma nie umiałby odpowiedzieć. Pani Teresa była mocno ponętna i wcale obiecująco dla niego uprzejma. Ale po co zadaje się tyle — naprzykład — z Konstantym Hrebnickim, właśnie najantypatyczniejszym z obecnych? — — Michał uczynił nawet do tego aluzyę w tanecznej rozmowie z panią Teresą. Udała wielce zdziwioną:
— Muszę być przecie ze wszystkimi uprzejma... I tak już August wytrzeszcza na nas oczy, gdy tylko rozmawiamy na osobności...
Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/111
Ta strona została skorygowana.
— 99 —