Michał, mając umówiony pierwszy strzał, powstał szybko i wycelował na śpiewaka niemiłosierną flintę.
∗ ∗
∗ |
Strzałów padło kilkanaście, ośm pięknych kogutów mieli myśliwi na pokocie, z których cztery zabił Łaukinis, ale mu je odkupiono, na co chętnie się zgodził, bo mięso cietrzewia-samca w porze tokowiska zaledwie jest jadalne, on zaś ustrzelił sobie »przypadkiem« dwie cieciorki; więc z rublem i zwierzyną w kieszeniach wesół odszedł do domu.
Michałowi i Stanisławowi nie pilno było powracać. Rozłożyli na mchu ośm kogutów w najpiękniejszych szatach weselnych, czarnych jak polerowany heban, z bogatymi bez szczerb wachlarzami — i cieszyli się pokotem.
Tymczasem las rozbudzony był już pełen ciepłej słodyczy. Nie straszyły już gąszcze, teraz koronkowo przejrzyste, nie groziły przepastne miejsca polany, łatwe w dzień do obejścia, znaczone rdzawym kożuchem, okolone jaskrawym chłopskim haftem, żółto-biało-różowym na zielonej osnowie. Nie wybuchały już po lesie nagłe, namiętne wołania i trzepoty; po ukojonej liściastej i szpilkowej powodzi płynął koncert surdyną, niby melodyjny wiatr, złożony z weseleń drobnych ptasząt, nieponętnych dla myśliwego, więc bezpiecznych; do starych pni przywarte prostopadle, bębniły takt dzięcioły. I rumieniły się już czuby drzew, nad nimi błękit srebrzysty wołał w nieskończenie świeżą i radosną przestrzeń.
— Daj mnie jeszcze ze swoich fabrycznych papierosów — rzekł Stanisław do Michała — kręcić mnie nie chce się, tak ręce w prochu i farbie całe, a i tytuń zamókł od rosy.
Zakurzył się wonny dymek, w połączeniu z silnymi zapachami lasu i z podnieceniem nieprzespanej nocy — haszyszowo odurzający.
— Wytłómacz mi, Stachu — rzekł nareszcie Michał — cóż ten stryj Łaukinis taki zazdrosny o Warszulkę? Może on szedł za nami, kiedy polowaliśmy na słonki?
— Bóg jego wie, kędy on się włóczy... może i on? — — Opiekun jej, widzisz, i bardzo ją lubi.
— Chce się z nią żenić, czy co? Zdaje się, że sam nieżonaty?
— Ot nalazłeś! on żadnej żony nie weźmie, żeby jemu włóczyć się nie przeszkadzała, a jeszczeby córkę brata! Nie to. On ją chce porzą-