Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/140

Ta strona została skorygowana.





X.
NA WIELKICH WODACH.

Powrócił lipiec tak świeży w zieleni i tak bogaty w zboża, owoce i jagody, w powiecie Jezioroskim, że ziemia zdawała się kwitnąć i rodzić po raz pierwszy. Aby zaś ją obejrzeć, najlepiej puścić się szeregiem jezior, powiązanych przez rzekę Świętą, cicho pędzić dubicę[1] po trzcinach i ajerach nadbrzeżnych, albo i wypłynąć na środek, trafnie nastawiwszy dziób łódki na kierunek prądu, który ją porywa wtedy i niesie wartko, a nieznacznie, bez pomocy wiosła. Tylko pagórki ubarwione zbożami, albo zagajenie nad wodą, a bardziej jeszcze bucz[2] zasadzony na brzegu i wyzierający nad powierzchnię, mijając śpiesznie, dają pojęcie o szybkości prądu, niosącego łódź na swym szklisto połyskującym grzbiecie.

Tę wspaniałą drogę wybrał sobie Michał Rajecki w celu polowania na kaczki — podloty, a także i dla przejrzenia nowego rozkwitu rodzinnego kraju. Wsiadł do łódki wczesnym rankiem daleko od domu, w górze rzeki, aby wieczorem powrócić do Jużynt, przeglądających się w jeziorze Roszy. Dubicę miał mocna, świeżą jeszcze, więc pachnącą żywicą sosny, której była odłamem; przy dziobie siedział suchy i zręczny rybak Stasiulanis i robił jednem wiosłem, przekładając je to na

  1. »Dubica« — łódka z wydrążonego pnia, do którego po bokach dodają dla równowagi bale, zwane pławkami.
  2. »Bucz« — rodzaj więcierza do łapania ryb i raków, zbudowany z obręczy, w kształcie wydłużonej beczki z siatkowemi ścianami. Zasadza się pochyło po brzegach rzek i jezior, wierzchnim otworem wychylony z wody.