kredy na dywanie! Niemiec tu się sprowadził i porzucił toboł z betami na naszem polu.
Obrazowa ocena proboszcza, zapleśniałego szlachcica, była w każdym razie trafniejsza od uwagi chłopka-filozofa.
Wkrótce czółna rozjechały się każde w swoim kierunku i Rajecki pozostał znowu sam na sam z Lelejką.
— Parno...
Ptaki, ryby i owady zwykły także, jak ludzie, obiadować o południu, a potem pogrążać się w drzemiącą lubość trawienia. Prawie nic żywego nie ruszało się na sennych wodach. Tylko jaskółki, czarne miłośnice błękitu, kresliły niebo nikłą siateczką swych piorunowych lotów, wiążąc ją gdzieniegdzie przy wodzie w węzełki z trzepotań i jasnych bryzgów. Nizko coś krążą — — chociaż po niebie jeden tylko płynie biały, wydęty puchem, przyjazny obłok, może przyjść burza pod wieczór? — — albo dopiero jutro? — —
Dubica Jużyncka miała dalszą drogę do przebycia, niż czółno proboszcza; więc gdy ksiądz Stulgiński dotarł do ajerów i ogłosił się już strzałem, Rajecki i Lelejko płynęli jeszcze po gładkiem.
— Ksiądz urodził się w naszej okolicy?
— W Pietraszunach. Tam i moi rodzice mieszkają.
— Tak blizko od Sztarańc?!
— W sąsiedztwie... A dlaczego pan pyta?
— Tak sobie... nic... Znam dobrze obie wioski. Musi ksiądz mieć tam dużo krewnych?
— Sami krewni tam i naokoło. Trembele, Wencławy i Makuszkowie krewni... Tumelanis mój wuj — kto ich policzy!
— I ja tych znam — dodał Michał z emocyą — tych wszystkich i jeszcze... Łaukinisów...
— Także krewni. Tylko im nie wiedzie się. Jeden po kraju ze strzelbą włóczy się, pod sądem już był. Drugi chory, a syna jemu do wojska zabrali. Córka też, zdaje się, na służbie.
— Tak, u Pucewiczów — Warszulka.
Niczego sobie dziewczyna — rzekł Lelejko zupełnie obojętnie.
Nie ta obojętność uderzyła Rajeckiego, lecz wiadomość, że Warszulka jest blizką krewną młodego księdza. Przez długą chwilę milczenia wypatrywał jakiegoś fizycznego podobieństwa. — — Nic a nic! Gdzież tamtej oczy żywe, błękitne kwiaty w bronzowych obsłonkach, usta samym już uśmiechem całujące, śmiała ochota do życia — mogą przypo-
Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/158
Ta strona została skorygowana.
— 143 —