minać ten wzrok zadumany i nieśmiały, wązkie wargi i układ młodego ascety? — Ale ten młodzieniec może być wkrótce profesorem, kto wie? — apostołem nowych teoryi etycznych? — Dlaczegoby Warszulka, jego krewna z sąsiedniej wioski, nie miała się stać wybitną kobietą? — Dziecko przecie jeszcze, ma czas się uczyć, dogonić w kulturze niejedną pannę ze szlachty, skoro kultura przychodzi tak łatwo tej pięknej i dobrej rasie włościan kowieńskich. — — A jednak, żeby ten kwiatek polny wyrwać z grzędy, przesadzić i doprowadzić do możliwego rozkwitu, trzeba przeżyć awanturniczy romans, pełen odwagi, wysiłków i poświęceń ze strony bohatera, któryby tej kreacyi zapragnął. Taki świat jeszcze pełen przesądów, egoizmów klasowych, starzyzny panującej pomimo rozpowszechnionych buntowniczych i reformatorskich haseł...
— Księże wikary! teorya, o której mówiliśmy na wyspie, nie zaspokaja wszystkich zagadnień, a szczególniej wszystkich porywów ludzkich, nawet chwalebnych.
— Wiadomo, ona tylko dla ludzi cichych i pokornego serca.
— A czy ksiądz nie myślał nigdy, jakąby wziął żonę, gdyby miał się żenić? Prawdziwa miłość może także uszlachetnić, i to dwa indywidua, mężczyznę i kobietę.
— Nie rozmyślałem nad tem, bo nie miałem projektu.
— Ależ dla innych, dla większości ludzi, to jest kapitalne zagadnienie! Ksiądz, czy proboszcz, czy profesor, powinienby, jako kierownik dusz...
Urwał, bo spostrzegł, że nie wywoła odpowiedzi, tylko zaambarasowanie księżyka, którego mądrość wyrosła z nowotnej gleby jedną bujną łodygą; brakło ziarna na szerszy rozrost zboża. Wprawdzie tyle jeszcze czasu miał do uprawy swej duszy świeżej i żyznej.
Jednak rozmowa z tem zamyślonem i dążącem wzwyż dzieckiem ludu żywo zajęła Michała. Posiadał wprawdzie bogatszy aparat nauki i dziedzicznej kultury, ale aparat ten nosił, jak szatę, nie zrośniętą z osobą. Tamten zaś pielęgnował istotną treść swego powołania i wewnętrznego życia całym wysiłkiem umysłu i woli. Pod pewnym względem poczuł się Michał niższym i słabszym od skromnego rówieśnika.
Zapatrzył się na wodę wielką i senną, po której powierzchni płynął, nieświadomy głębin, nie trzymając nawet steru swej drobnej łodzi. Ale świat był tak luby na jeziorze, na niebie i na okolicznych pagór-
Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/159
Ta strona została skorygowana.
— 144 —