i mądry, to musi lepiej wiedzieć, co z tego będzie? — — A panowie teraz i żenią się z chłopkami. Ot, Woronowicz, »dworzanin«, ekonom w Jużyntach, ma żonę nawet nie gospodarską córkę, a jaka pani! — i wiek szczęśliwie z sobą żyją. — — Pan Sołucha ma duży folwark i ożenił się ze swoją gospodynią, Agatką — prawda, że już lat pięć ona u niego na służbie, i dzieci czworo... A jeżeli sam pan Stanisław Pucewicz, dziedzic Gaczan, bierze za żonę Trembelównę, to już widać między największem państwem taka nastała moda...
Wtem w rozpalonej główce dziewczęcia powstała nowa wątpliwość z dziedziny społecznej: może Rajecki jeszcze większy pan od Pucewicza? Mówi jakoś inaczej, prawie tylko po polsku... i nos zawsze w chustkę uciera... Warszulka zauważyła to dawno i nosiła też przy sobie białą chusteczkę. — — Bogaty! wiadomo. Kto ich tam rozpozna, który bogatszy: Rajecki, czy Pucewicz? Obaj mają tyle ziemi, że samemu obrobić ani projektu! I kiedy za żoną wezmą jeszcze gospodarstwo, tylko kłopot większy. Wolałaby Warszulka być tak zamożną, jak Trembelówna, ale czuła instynktowo, że ta różnica posagów mało waży w wyborze dwóch okolicznych bogaczów.
— Za to ja ładniejsza od Janielki — uśmiechnęła się Warszulka do swego obrazu w wodzie, nachylając się nad wspaniałem, głębokiem lustrem. — Może ona trochę większa i szersza w biodrach, ale twarz jak piwonia czerwona. Mnie panicz mówił, że lubi bladą moją twarz, bo przy niej oczy piękniejsze, mówi, i bielsze zęby. — — A już kiedy do tańca, tak ja!
Pomyślała znowu smutniej, że, jeżeli jest ładna, to po chłopsku ładna; tyle tylko, że jej nic nie brakuje: gładka, zdrowa i do roboty zdatna. A co panicz mówi o jej oczach, ustach, to może tylko przez grzeczność? — — Gdzie jej się równać do tych panien białych, ściśniętych w pasie, ubranych w kapelusze, które powozami jeżdżą od dworu do dworu, albo do kościoła, albo chodzą po ulicy w Dyneburgu! — — Nagłą nienawiścią zapałała do swego chłopskiego stroju: tylko na głowie chusteczka jedwabna w kwiaty i ten sznurek korali — — Gdyby to się ubrać tak przynajmniej, jak panna ekonomówna z Nielubiszek!
Jeszcze posępniejsze przychodziły jej myśli. Pierwszy raz dzisiaj w rozmowie z nią wspominał coś panicz o małżeństwie, tylko nie o swojem, o jej zamążpójściu — — I od paru tygodni nie szuka z nią spotkania. Czy pokochałby inną? Nie słychać było, jako żywo — a izba folwarczna w Potyłcie, pełna kobiet, dobrą miała do tych spraw poli-
Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/172
Ta strona została skorygowana.
— 157 —