— Ciągle — i na dobrą sprawę możnaby jeszcze powrócić.
— Gdzież mieszkałeś?
— U leśnika Czerwińskiego. Kapitalny jegomość.
— Znam i jego.
— Ale napewno nie znasz... Ech! co tam tobie opowiadać! Od czasu swoich projektów małżeńskich taki się stałeś święty, że cię nie poznaję.
Stach uśmiechnął się jednak figlarnie, po dawnemu:
— Pewno tam wytropiłeś jaką samiczkę i to bez pomocy wyżła?
— A choćby nawet! — odrzekł Michał, nadrabiając miną.
— A Warszulka? — —
— Ach mój Boże... tak... Warszulka. I tam o niej myślałem. — Ale co ja z nią pocznę? powiedz, Stachu.
Powróciło zaufanie do rozmowy przyjaciół. Michał bowiem zasępił się nagle, co ucieszyło Stanisława, bo zmiarkował, że Michał poczuwa się jednak do obowiązków względem Warszulki.
— Ani ja ksiądz, ani twój nauczyciel — rzekł serdecznie Pucewicz — tylko szczery druh i jeszcze sam w taką biedę wlazłem: Warszulka prawdziwie dobra dziewczyna i ona u mnie na służbie, niby pod moją opieką. Biedna ona, bo na śmierć w tobie zakochana.
— Ale cóż ja mogę zrobić?... tylko unikać jej? Przecie tak sobie z nią pobawić się, jak z Paraską, nie mogę.
— Co za Paraska?
— Ach... tak się nazywa tamta przy Szepecie. Wszystko jedno! Więc z Warszulką tak nie mogę... sam jesteś przecie tego zdania?
— I pewno.
— A znowu ożenić się z nią — to nad moje siły. Zrozumiej, Stachu; rodzina moja jej nie przyjmie, a ja potrzebowałbym trochę innej towarzyszki, jeżeli na całe życie... I wogóle nie wiem, czy się kiedy ożenię. Włóczęga ze mnie, cygan...
— Cygan ty nie cygan, ale Warszulka nie dla ciebie żona — rozumiem.
— No więc jesteśmy jednego zdania. Tylko to nie rozwiązuje kwestyi, nie pociesza Warszulki, jeżeli ona, jak mówisz, biedna.
— A ot jest jedna rada. Ty na nią, jak powiadają, urok rzuciłeś; ona zrobi wszystko, co jej każesz. Każ ty jej wyjść za mąż za Józefa Trembela. — —
— Nie przeszkadzałem wcale, nawet wspomniałem jej o tem.
Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/211
Ta strona została skorygowana.
— 194 —