Zachichotała dziewczyna i porwała się z ławy do ucieczki. Skorzystał z tego Miś, aby ją mocno chwycić w pół, przytrzymać i usiąść na ławie między nią a Justyną, dużą, rozrośniętą, jak biała rzodkiew. Czwarta, Anula, była szczupła, z włosami jak len, prawie białymi. Dziewczyny litewskie są przeważnie rosłe a chude.
Bywają uciechy towarzyskie bez rozmów. Wszyscy przy tym stole bawili się serdecznie, choć rzadko padało jakie słowo.
— Pij, Warszulka, zdrowo pić na pełni.
— Dziękuję, paniczu.
— Jedz, Anula, siły nie masz nawet do ubicia masła.
— Podołam, paniczu.
Tylko Marcela odpowiadała na pytania obficiej i po polsku. Nieliczne słowa przerywały ciszę i na jej tle wydawały się większemi, znaczyły co innego, niż zwykle. Nawet stary Pakosz, wielki gaduła, milczał, mrużąc oczy tęskne, wpatrzone w obecnych, ale szklaną rosą odbijające dalekie wspomnienia.
Krzyżowały się jednak między towarzystwem myśli różne i ochoty. Aż bijące do głowy wino rozwiązało języki i ogólnie zajmującą kwestyę.
— Gorąco tu! — zawołał Miś.
— Gorąco — zgodzili się wszyscy.
— Wyjdźmy na powietrze — wniósł Stanisław.
Gospodyni i dziewczęta zaraz powstały od stołu, mniemając, że ich przyjęcie skończone.
— A nie! — pójdziecie z nami do sadu — poszukamy jabłek po księżycu.
Śmieszki dziękowały za wieczerzę, przyczem nie obyło się bez dotykalnych objawów serdeczności, półobrotów i wykrętów nimfek wiejskich od natarczywych zalotów satyrów dworskich.
Stłumione śmiechy — jeszcze więcej blasków w oczach — parę tylko imion wyszeptanych i westchnień niesytych — snuła się prosta, odwieczna sielanka, bujna i rzewna, warta zaiste więcej dla młodych serc, niż salonowa dyalektyka miłości.
Księżyc nad sadem dziwował się twarzą pełną, mądrze wyrozumiałą, jakby skłonioną na chmuropodobne ramię, którem drygał pobłażliwie:
— Ach, dzieci...
Troje dziewcząt szło w pobok, trzymając się za kibicie; Stanisław zatrzymał się, gawędząc z gospodynią, Miś z Warszulką oddalili się trochę po dróżce między jabłoniami, pokrytej trawą i obfitą rosą.
Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.
— 29 —