— Albo od paru miesięcy; przecie wszyscy wiedzą, że siedzisz ciągle u tych Hellów.
— Skoro się podjąłem poselstwa do Hellego w pewnej sprawie i mam z nim interesy, trudno, żebym u niego nie bywał. Wolałbym wołać go do siebie, ale by nie przyszedł.
— Masz tobie! teraz on prowadzi interesy! To właśnie podobne do ciebie.
— Ha, skoro nie podobne, to musi być inaczej, na rozkazy pani hrabiny.
— Andrzeju! nie drwij ze mnie! Kochana Izo! pierwszy raz spostrzegam, że chcesz być nudna. Ale ci się to nie udaje. Jesteś zawsze najpiękniejsza i najmilsza z kobiet. Dokąd teraz jedziesz?
— Do siebie. Przyjdź do mnie na herbatę.
— Z największą przyjemnością.
— Więc za pół godziny? Za pół godziny. Do widzenia, Izo.
Gdy już powóz oddalił się ku miastu, Andrzej rzeki przez zęby:
— Żeby cię wszyscy dyabli!
Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/149
Ta strona została przepisana.
— 143 —